Przez ostatni rok Eduard skupiał się raczej na modelach w skali 1:48, zaniedbując nieco mniejszą podziałkę. Objawiło się to zniknięciem ze sklepowych półek wielu siedemdwójkowych zestawów tego producenta. Na szczęście w ostatnim czasie firma z Czech zaczęła wypuszczać wznowienia starszych modeli w królewskiej skali, a zwieńczeniem tego działania jest premiera nowego modelu czyli Avii S-199. Samolotu, który okrył się złą sławą o czym świadczy chociażby czeski przydomek Mezek czyli Muł.
Po odebraniu przesyłki okazało się, że w kartonie jest pokaźnych rozmiarów pudło. Wygląda na to, że Eduard zunifikował rozmiary opakowań i zarówno mniejsza jak i większą skalę pakuje do takich samych pudełek.
Przy czym w tym przypadku karton jest pełen plastiku.
Na zestaw składa się spora ilość ramek:
Zdublowana ramka A zawierająca oba rodzaje oszklenia.
Jedna ramka z kadłubem z wczesnym typem owiewki. (E)
Jedna ramka z kadłubem z późnym typem owiewki. (F)
Zdublowana ramka z drobnymi elementami (C)
Oraz zdublowana ramka ze skrzydłami (D)
Elementy są bardzo ładnie zaprojektowane. Kadłub i skrzydła mają delikatne i cienkie linie podziału oraz subtelnie zaznaczone drobne detale, do tego na całym samolocie odtworzono nitowanie, które również zostało odtworzone w odpowiednio stonowany sposób. Wygląda to po prostu oszałamiająco.
Na wewnętrznej stronie skrzydeł zaznaczono fragmenty konstrukcyjne klap za chłodnicami oleju. W związku z tym można je zbudować w pozycji otwartej lub zamkniętej.
Część elementów wnętrza kabiny jest odlana razem z połówkami.
Pozostałe są zaprojektowane osobno
Podłoga oraz ściana za fotelem pilota jest odlana w formie monolitu, niemniej element ten posiada bardzo ładne detale.
Tablica zegarów zaprojektowana została w dwóch wariantach, pod kalkomanie i pod blaszkę co jest standardem dla Eduarda.
Pozostałe detale również zostały odlane na bardzo wysokim poziomie.
W zestawie znajdziemy opony w dwóch wariantach, z bieżnikiem oraz bez.
Tak samo jak baniaki na naftę.
Kółko ogonowe również jest bardzo ładnie zaprojektowane.
Oraz wnęki podwozia.
Rury wydechowe trzeba będzie nawiercić. Dla wybrednych Eduard zapewne wypuści żywiczny zamiennik.
Przyklejenie linki anteny do jej mocowania na stateczniku może być dość problematyczne. Mimo wszystko element ten został bardzo ładnie odtworzony.
Jedyne do czego mogę się przyczepić to dość topornie wyglądający wlot pod silnikiem.
Części przeźroczyste są bardzo dobrej jakości. Mają cienkie ścianki i charakteryzują się bardzo dobrą przejrzystością.
Ponieważ jest to edycja limitowana w zestawie znajdziemy również dwie kolorowe blaszki fototrawione.
Są niewielkich rozmiarów i zawierają przede wszystkim detale do kabiny pilota.
Ciężko będzie zdecydować czy użyć fototrawionej tablicy zegarów czy kalkomanii.
Poza blaszką jest również arkusz z maskami oszklenia.
Do zestawu dołączone są trzy arkusze kalkomanii. Jeden ogromny jak na tę skalę z oznaczeniami oraz dwa mniejsze kartoniki zawierające napisy eksploatacyjne.
Nalepki zostały wydrukowane przez Eduarda więc mają dość gruby film, za którym część modelarzy nie przepada. Ponadto tak jak w przypadku innych nowych kalkomanii kolory większych oznaczeń nie są jednorodne i występuje pewien problem z nasyceniem. Widać to zwłaszcza na kolorze czerwonym i niebieskim.
Za to napisy eksploatacyjne prezentują się bardzo dobrze.
Instrukcja budowy jest typowa dla Eduarda, chociaż wystąpiła drobna zmiana. Papier lakierowany został zastąpiony przez zwykły, matowy papier. Jeśli chodzi o prezentację kroków budowy to również zauważyłem pewną zmianę w przejrzystości kroków budowy. Niestety na minus. Czyżby to był trend wśród firm modelarskich? Ze względu na ilość wariantów instrukcja jest odrobinę chaotyczna, co chwilę trzeba zastanawiać się, którą część należy użyć, a którą nie. W związku z tym warto przestudiować kroki budowy i wcześniej zaznaczyć sobie który element będzie potrzebny do budowanego wariantu samolotu.
Cechą szczególna edycji limitowanych jest mnogość malowań, tak samo jest i tutaj. Eduard proponuje 12 schematów.
Na szczęście nie jest monotematycznie i można zbudować dwie maszyny w zupełnie różnych malowaniach.
Ostatnie dwie strony instrukcji prezentują rozmieszczenie napisów eksploatacyjnych.
Jak widać, Eduard zafundował nam kolejną wykreślankę.
Podsumowując, zestaw od Eduarda prezentuje się bardzo dobrze i nie ma za bardzo do czego się przyczepić. Należy mieć nadzieję, że spasowanie również będzie na tak wysokim poziomie.
Z Aptekarską Precyzją.
PS Jeśli podoba Ci się to co robię i chciałbyś mieć swój wkład w moją pracę to możesz postawić mi kawę w serwisie buycoffee.to.
PPS Jeśli kogoś interesuje jak składa się ten model zapraszam do lektury
warsztatu tego zestawu:
Z tego zestawu bez ingerencji nie można zrobić wczesnych wersji S 199 (w tym maszyn izraelskich). Mankamentem są sferyczne wnęki na koła, które we wczesnych egzemplarzach S 199 takie nie były, a były identyczne z tymi w wyjściowej wersji Bf 109. Trochę szkoda, bo trzeba będzie ciąć, piłować i wklejać. Model poza tym piękny!!!
OdpowiedzUsuńMasz rację, na zdjęciach zachowanej Avii S-199 od razu to widać. W recenzji skupiam się bardziej na omówieniu jakości wyprasek i innych elementów składowych zestawu niż na merytoryce. Nie jestem wszak specjalistą od wszystkich maszyn. Dziękuję zatem za uwagę. :)
Usuń